3 kwietnia mija rocznica jakże ważna dla siedziby muzeum, 363 lata temu miało miejsce wydarzenie, które na zawsze odmieniło losy Zamku Królewskiego.
Jest 2 kwietnia 1656 r. Szwedzi zostali prawie całkowicie wyparci z Sandomierza, utrzymują się jeszcze tylko na zamku. Jednak przewaga wojsk polskich jest przygniatająca, dodatkowo z pomocą przybywają odziały Stefana Czarnieckiego. Król Szwecji Karol Gustaw podejmuje decyzję o ewakuacji. Rankiem 3 kwietnia Szwedzi opuszczają warownię na trzech wielkich łodziach i przepływając Wisłę łączą się z resztą swojego wojska. Polacy zdołali udaremnić próbę ucieczki tylko ostatniej grupie trzydziestu żołnierzy, rozprawiając się z nimi na brzegu rzeki. Jeden z nich, zanim opuścił zamek, zdążył podłożyć w piwnicach ładunek wybuchowy i podpalić lont. Czarniecki został uprzedzony o zagrożeniu, jednak nie był w stanie powstrzymać żołnierzy, czeladzi obozowej i innych, którzy wdarli się na zamek, w momencie kiedy nastąpił wielki wybuch.
Według polskich źródeł zginęło wówczas pięćset osób, choć niemiecki historiograf Samuel Puffendorf wspomina o dwóch tysiącach zabitych. Zniszczeniu uległa większość zamkowych pomieszczeń wraz ze znajdującym się w nich wyposażeniem. Z budowli o kilku skrzydłach ocalało tylko skrzydło zachodnie – istniejące do dzisiaj.
Z tym wydarzeniem związana jest również pewna legenda o rycerzu zwanym Bobolą, który przeżył wybuch. Motyw ten wykorzystał w „Potopie” Henryk Sienkiewicz, bowiem jeden z jego bohaterów – pan Zagłoba mówi:
„A nas będzie Najświętsza Panna sekundowała, jako pana Bobolę w Sandomierzu, którego prochy na drugą stronę Wisły razem z koniem przerzuciły, a dlatego mu nic. Obejrzał się, gdzie jest, i zaraz na obiad do księdza trafił.”
Wysadzenie zamku przez Szwedów w 1656 roku według rysunku E.J.Dahlbergha